Praga, trąba powietrzna. Prawa strona, która nigdy nie zasypia. Już siódma? Za oknem przemyka fabryka, grucha damski kapelusz. Ryczy gdzieś w rurach widmowa krowa. Tramwaj posłuchał radia i wpadł na śniadanie. Podałam cerkiewne dzwony i soczysty kawał chodnika, a Jezus znów darł się w bramie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz